Pij, bracie, pij

Biochemia w pigułce

Wykład 9

Pij bracie, pij

Chciałbym w dzisiejszym artykule kontynuować wątek Równowagi Kwasowo-Zasadowej (RKZ), gdyż dokonałem nowych przemyśleń, dotarłem również do nowych informacji na ten temat. Chciałbym się z nimi dzisiaj z Państwem podzielić.

Już po napisaniu poprzedniego artykułu przeczytałem książkę „Nie bądź skwaszony” Mai Błaszczyszyn, osoby znanej w światku dietetycznym, choć nie koniecznie tym oscylującym wokół diet niskowęglowodanowych. W książce tej poruszany jest szeroko temat zakwaszenia organizmu, omawiane są jego przyczyny i skutki. I choć książka napisana jest w tonie nieco nadmiernie optymistycznym, co może zniechęcać zwolenników racjonalnego i spokojnego wymieniania poglądów, a szczególnie lekarzy klasycznej medycyny, to jednak prawda nadrzędna przebijająca przez tę książkę wydaje się być niepodważalna: zaburzenia równowagi kwasowo-zasadowej są istotną, mocno niedocenianą przyczyną rozwijania się bardzo wielu dolegliwości chorobowych. Sprawą do dyskusji pozostaje jedynie, czy lista dolegliwości związanych z RKZ nie została w tej książce z rozpędu nieco rozciągnięta.

Nerki

Bardzo istotną przyczyną rozwijania się zaburzeń RKZ, o której nie wspomniałem w poprzednim artykule jest picie zbyt małej ilości wody. Gdy pijemy mało wody, nerki są zmuszane do intensywnej pracy związanej z koniecznością upchnięcia w tej niedużej ilości wody całego ładunku kwasowego, który się nagromadził w organizmie. Jeśli pH moczu wynosi 5.0 (a tyle bardzo często widzimy w naszych analizach moczu) to znaczy, że stężenie jonów wodorowych jest 250x większe niż we krwi. Żeby wpompować te jony do moczu wbrew temu gradientowi potrzeba oczywiście dostarczyć nerkom określonej energii. Mało kto wie, że nerki to narząd, przez który przepływa aż ok. 20% krwi wypompowywanej z serca, oznacza to, że wykonują one nawet większą pracę w przeliczeniu na gram tkanki, niż serce czy wątroba. Generalnie można powiedzieć, że im bardziej nerki muszą zagęścić mocz, tym większą pracę muszą wykonać. Dokładanie im pracy jest naprawdę niezbyt sympatyczne z naszej strony.

Jest intuicyjnie logiczne, że w miarę procesu starzenia się organizmu maleje zdolność do wytwarzania energii i przemiany materii. Skoro nerki są narządem o przemianie materii jednej z największych w organizmie, to jako jedne z pierwszych będą też reagować na niedostatek w wytwarzaniu tej energii. Skutkować to będzie zmniejszaniem się zdolności do oczyszczania krwi a więc i odkwaszania. Warto zwrócić uwagę na fakt, że już w latach 60-tych prof. Włodzimierz Sedlak w jednej ze swych publikacji zwracał uwagę na powolne zakwaszanie się organizmu w miarę procesu starzenia się.

Pragnienie

Osobną obserwacją jest ta, że w miarę procesu starzenia się maleje wrażliwość ośrodka pragnienia w mózgu na niedostatek wody w organizmie. Oznacza to, że im jesteśmy starsi, tym bardziej musimy pić z rozsądku, pomimo braku odczuwania pragnienia. Zauważmy, że gdy osoba starsza traci siły i przestaje się sama poruszać, to przestaje sama pić i jest to często początek końca – wszystkie ograny stopniowo powoli się zakwaszają, przestają wydolnie pracować i stopniowo zbliża się śmierć.

Jeszcze inną ciekawostką jest to, że osoby, które pod wpływem przeczytania książki bądź zaleceń lekarskich zaczynają dużo pić, zaczynają dopiero wtedy odczuwać wzmożone pragnienie. Każe ono im pić i pić i nie mogą tego pragnienia zaspokoić. Wygląda to tak, jakby osłabienie pragnienia było reakcją przystosowawczą do zmniejszonej dostępności wody w otoczeniu. Jeśli spojrzymy ewolucyjnie to wydaje się to logiczne, że rozwinął się mechanizm adaptacyjny do długotrwałych okresów niedostatku wody. Organizm zaczyna w miarę dobrze funkcjonować na mniejszej ilości wody, odkładając co nieco kwasów w tkankach, jednak, gdy dostępność wody po kilku miesiącach wzrasta, organizm zaczyna z powrotem pić i wypłukuje sobie kwasy, które się w tym czasie nagromadziły.

Przyczyna powodująca, że ten mechanizm się nie włącza u ludzi prawidłowo, to jak myślę:

  1. Przyzwyczajenie – przyzwyczajamy się do picia określonych napojów (kawa, herbata) przy określonych okazjach. Picie co 2 godziny szklanki wody tak dla zasady wymaga, bądź co bądź, zmiany przyzwyczajeń.
  2. Mimo wszystko pewna niedostępność czystej, świeżej, niegazowanej wody do picia. Woda mineralna, szczególnie ta z wyższą zawartością minerałów zasadowych, mimo wszystko cenowo nie dla wszystkich jest dostępna. Przegotowywanie wody w czajniku jest rozwiązaniem, ale woda ta jest mniej smaczna i też wymaga pomyślenia o tym, żeby tę wodę wstawić a potem przelać do dzbanka. A jeśli miałyby być w domu np. 3 osoby i każda miałaby wypić 1.5 litra, to dziennie schodziłoby 4.5 litra. W takich warunkach trzeba by wstawiać wodę w czajniku 2-3 razy dziennie. Do picia prosto z kranu trudno namawiać, choć przyznam się, że często tak robię i robiłem i jakoś nigdy się nie strułem. Tylko raz miałem niewielkie perturbacje, gdy na wyprawie rowerowej wlałem sobie do bidonu wodę na kampingu mieszczącym się nad Dunajem w okolicach Budapesztu. Śmiem zaryzykować tezę, że jeśli się pije na czczo, to ryzyko zakażenia się czymś jest bardzo małe, gdyż ewentualne bakterie są neutralizowane przez sok żołądkowy. W każdym bądź razie tak jest w przypadku cholery – jeśli się pije nieduże ilości zakażonej cholerą wody na czczo, to zakażenie nie następuje, gdyż kwas solny, nierozcieńczony zbyt mocno wypitą wodą, zabija je.

A co się dzieje z jonami H+, których nerki nie są w stanie wydalić?

Wróćmy do stanu przewlekłego zakwaszenia. Mogłoby się wydawać, że jeśli nerki nie są w stanie wydalić wszystkich jonów H+ po prostu wzrośnie ich stężenie we krwi, czyli spadnie pH. I tak się dzieje rzeczywiście, jeśli zakwaszenie pojawia się bardzo szybko, jak np. w trakcie ustania akcji serca bądź wstrzymania oddechu. Jeśli jednak nadmiar jonów H+ w stosunku do możliwości wydalenia ich przez nerki jest bardzo niewielki, to jony te zwyczajnie się odkładają w tkankach. No może nie tak zwyczajnie. Przyłączają się one do różnych anionów organicznych i nieorganicznych i wytrącają się jako kryształki kwasów.

Najbardziej spektakularnym kwasem wytrącającym się w dużych ilościach w tkankach w skutek ich zakwaszenia jest kwas moczowy. Szczególnie dużo można go znaleźć w stawach w czasie ataku dny moczanowej. Jeśli nagromadzenie go przekroczy określony dla pacjenta próg, pojawia się silny stan zapalny. Ładunek jonów H+ nagromadzonych przez miesiące i lata w stawach i innych tkankach może być u takiego pacjenta naprawdę duży. Podstawą terapii, oprócz oczywiście leków przeciwzapalnych powinna być w takim przypadku intensywna alkalizacja i płukanie.

Dodatkowym czynnikiem, który ułatwia kumulację kwasu moczowego w tkankach jest fakt, że jego rozpuszczalność mocno maleje w miarę spadku pH. Szczególnie dotyczy to kamieni moczanowych w nerkach. W podręczniku dla studentów „Biochemia Harpera” (rok 2001) na stronie 470 czytamy: ”Podczas gdy w moczu o odczynie kwaśnym pH 5 może się rozpuścić tylko 15mg/ml całkowitych moczanów, to w pH 7 może się rozpuścić 150-200mg/ml moczanów. … Tworzenie się kamieni można zmniejszyć przez alkalizację moczu.”

Oznacza to, że jeśli organizm produkuje indywidualnie więcej kwasu moczowego a w tkankach pojawi się lokalne zakwaszenie, więcej anionów moczanowych przyłączy jon H+ stając się kwasem moczowym, a ten z powodu małej rozpuszczalności wytrąci się w tkankach.

Podawanie preparatów alkalicznych działa więc nie tylko poprzez neutralizację jonów H+ ale również poprzez zwiększenie rozpuszczalności kwasu moczowego we krwi lub moczu.

Osteoporoza

Innym efektem zakwaszenia tkanek może być tzw. transmineralizacja prowadząca do osteoporozy. W kościach mamy do czynienia z bardzo subtelną równowagą pomiędzy jonami wapniowymi, magnezowymi i fosforanowymi – głównymi minerałami tworzącymi kość. Normalnie ich stężenie we krwi oscyluje w pobliżu granicy ich rozpuszczalności. Ponieważ rozpuszczalność fosforanu wapnia zależy od lokalnego pH, niewielkie lokalne zmiany kwasowości tkanki mogą prowadzić do wytrącania się soli wapnia w tkankach miękkich bądź do ich ucieczki z kości. Ponieważ mechanizmy regulacyjne dbają o precyzyjne utrzymanie stałego stężenia jonów Ca++ we krwi, nadmierne uwalnianie jonów Ca++ z kości może doprowadzić do odkładania się ich w tkankach miękkich oraz nerkach.

Mezenchyma

Mezenchyma to przestrzeń płynowa, w której zanurzone są wszystkie nasze komórki. Przez mezenchymę dokonuje się transport tlenu oraz substancji odżywczych z krwi do komórek a także usuwanie zbędnych produktów przemiany materii z komórek do krwi. W podręcznikach dla zobrazowania tej części naszego organizmu częściej jest używane pojęcie płyn pozakomórkowy, co trochę przekłamuje istotę tej struktury. Sugeruje, że jest to ciecz zbliżona do osocza krwi. Tymczasem zawiera ona sporo białek łącznotkankowych (kolagenu, elastyny), co bardziej upodabnia ją do płynnej galarety. Łączna ilość tej substancji u 70kg człowieka to ok. 10kg. Można powiedzieć trochę przewrotnie, że to największy narząd w naszym organizmie.

Jeśli w jakichś obszarach tejże mezenchymy dojdzie lokalnego zakwaszenia, zaczynają się w niej wytrącać różne kwasy i złogi utrudniając procesy transportu między komórkami a krwią. Narządy zaczynają gorzej funkcjonować.

Zakwasy

Najbardziej widać to chyba na przykładzie tzw. powysiłkowych „zakwasów” w mięśniach u sportowców. Gdy wysiłek sportowy był zbyt intensywny w stosunku do możliwości energetycznych mięśnia, pojawia się w nim metabolizm beztlenowy prowadzący w krótkim czasie do jego zakwaszenia, pojawia się wzrost napięcia mięśnia i ból. Mija kilka dni zanim „zakwas’ się rozejdzie. Popularne wśród młodych sportowców piwo po wysiłku jest korzystne na zakwasy ze względu na (a) obecność dużej ilości wody, (b) obecność węglowodanów, które przyspieszają powysiłkową regenerację glikogenu w mięśniu (c) alkaliczny charakter tego napoju, (d) niedużą ilość alkoholu, który rozszerza naczynia krwionośne i zmniejsza napięcie mięśnia. Trzeba jednakże pamiętać, że sam alkohol w większych dawkach zakwasza. Objawy kaca i kwasicy są w sumie dość podobne.

Z problemem picia w długotrwałym intensywnym wysiłku zetknąłem się również przy okazji maratonu rowerowego, na którym byłem 2 lata temu. Zasada jaką kierują się maratończycy, to picie na zapas, zanim jeszcze zachce się pić. Jeśli zachciało się pić to jest już za późno - organizm się odwodnił, sprawność procesów pozyskiwania energii zmalała i zostaje się w tyle. Innymi słowy, do odwodnienia i zakwaszenia w czasie całego wyścigu doprowadzić nie wolno.

Z zakwasami w mięśniach mamy jednak do czynienia nie tylko u sportowców. Często dotyczą one również normalnych ludzi. Umiejscawiają się one najczęściej wokół kręgosłupa, gdyż są to mięśnie, które praktycznie stale są w stanie napięcia i przez to łatwiej dochodzi tam do lokalnych zaburzeń odżywiania. Pojawienie się lokalnego zakwaszenia często ma początek w „zawianiu” czyli odruchowym obkurczeniu się naczyń krwionośnych na skutek np. zimna. Zimno może też prowadzić do wzrostu napięcia mięśni a nawet dreszczy, które mają na celu pozyskanie ciepła w skutek skurczu mięśnia. Wzrost napięcia pogarsza przepływ krwi i chłonki przez mięsień. Rozpoczyna się błędne koło, które może prowadzić do chronicznego bólu utrzymującego się czasami długie tygodnie. Ten typ bólów kręgosłupa dobrze reaguje na terapię masażami i akupunkturą, które rozszerzają naczynia krwionośne i umożliwiają odblokowanie się błędnego koła. W pierwszych 1-3 dniach po zbyt intensywnym pierwszym zabiegu czasem pojawia się nasilenie dolegliwości bólowych, które jest skutkiem rozpoczęcia się procesu uwalniania z mezenchymy różnorakich złogów.

Inną częstą przyczyną rozwijania się tego stanu jest ból spowodowany uciskiem wypadniętego dysku na korzonek. Masaże i akupunktura znoszą wtedy komponent wegetatywny i zakwasowy bólu, nie powodują jednak wstawienia dysku z powrotem między kręgi i ustania przyczyny pierwotnej bólu.

Inne zbliżone przyczynowo zespoły chorobowe opisywane w podręcznikach ortopedii czy neurologii to (1) zespół Sudecka, gdzie dominuje wzrost napięcia układu współczulnego doprowadzający m.in. do zakwaszenia oraz (2) zespół przedziałów powięziowych, w których zakwaszenie obejmuje jeden cały mięsień lub ich grupę leżącą w jednym „worku” powięziowym. Silne zakwaszenie z różnych przyczyn może doprowadzić do obrzęku mięśnia. Niemożność rozszerzenia się obrzękniętego mięśnia doprowadza do zamknięcia dopływu krwi i mięsień może w krótkim czasie ulec martwicy. Leczeniem jest szybkie chirurgiczne nacięcie powięzi umożliwiające rozszerzenie się mięśnia i dopływ krwi. Podobne sytuacje na szczęście zdarzają się w medycynie bardzo rzadko.

Nowotwory

Alkalizacja jest ważną, żeby nie powiedzieć jedną z kluczowych kwestii w trakcie leczenia nowotworu. Nowotwory mają upośledzoną zdolność pozyskiwania energii z tłuszczu a nadmiernie pobudzone spalanie cukru. Ponieważ jednak spalanie cukru ma w dużej mierze charakter beztlenowy, produkują one duże ilości kwasu mlekowego. Jeszcze przed II Wojną Światową Otto Heinrich Warburg - laureat Nagrody Nobla z 1931 roku  - odkrył, że zawartość kwasu mlekowego w nowotworach jest 10-krotnie większa niż w pozostałych tkankach oraz, że potrafią one pozyskiwać energię również w warunkach braku tlenu (produktem odpadowym jest właśnie kwas mlekowy). Oznacza to, że otoczenie nowotworu jest silnie zakwaszone, co utrudnia dostęp komórek układu odpornościowego do guza w celu jego zwalczania. Bez alkalizacji i wypłukiwania tego kwasu trudno mówić o powodzeniu w leczeniu nowotworu jakąkolwiek metodą. Potwierdza to poza tym jeszcze raz, jak ważne jest w tej chorobie ograniczenie podaży węglowodanów. Komórki nowotworowe mają wtedy nie tylko mniej paliwa do wzrostu, ale również produkują mniej kwasu mlekowego, który utrudnia dostęp leukocytom.

Autor: Krzysztof Piotr Michalak. Prawa autorskie zastrzeżone.