O przyczynach nerwicy

Dlaczego wyłączam telewizor? Czyli parę słów o przyczynach neurastenii...

  • Przyczyny choroby
  • Stres w świecie zwierząt
  • Telewizor
  • Faza depresyjna nerwicy
  • Jak uwolnić się od nerwicy?
  • Mały zestaw ćwiczeń

Tematem dzisiejszego artykułu jest neurastenia. Napisano na ten temat już kilka ciekawych artykułów, jednak ciągle jest to choroba, która jest przyczyną wielu problemów związanych z jej leczeniem. Gdzie tkwią przyczyny tych trudności? Jak można je zwalczyć? Jak uniknąć niepowodzeń? Chciałbym podzielić się swoimi przemyśleniami na ten temat, być może w niektórych momentach nieco zaskakujących. Ich ocenę pozostawiam czytelnikowi.

Przyczyny choroby

Wiemy wszyscy, że przyczynę neurastenii dr Kwaśniewski opisuje w przewadze układu sympatycznego w obrębie centralnego układu nerwowego. Takie objawy, jak suchość w ustach, bezsenność, szybkie męczenie się, trudność koncentracji, nadwrażliwość na nagłe bodźce i ból, bóle i zawroty głowy, zimne ręce i/lub nogi, męczące sny, kołatania serca, poty związane są nadmierną stymulacją układu współczulnego. Co jednak prowadzi do tej przewagi współczulnej?

Dr Kwaśniewski jako przyczynę podaje pastwiskowy model odżywiania. Jest to niewątpliwie istotny czynnik, ale czy jedyny? Podręczniki akademickie przyczynę rozwoju nerwicy upatrują w przewlekle utrzymującym się czynniku stresowym, ewentualnie jednym, ale bardzo silnym wydarzeniu stresowym, które wywarło duże piętno na naszej psychice, szczególnie, jeśli miało ono miejsce w dzieciństwie. Myślę osobiście, że nie można zapominać o tym spojrzeniu na przyczyny rozwoju nerwicy. Doktor Kwaśniewski zauważa, że początek nerwicy leży często w jakimś silnie stresującym przeżyciu, które powoduje, że przez kilka dni traci się apetyt. Po tym wydarzeniu nie wraca się już jednak do odżywiania sprzed tego przeżycia lecz zmiana odżywiania się utrwala w skutek zmiany przyzwyczajenia. Nie zawsze jednak taki początek daje się zauważyć.

W wielu przypadkach przyczyna rozwoju nerwicy leży w dzieciństwie

Szczególnie te stresy, które miały miejsce w ciągu pierwszych trzech lat życia są najbardziej podstępne, gdyż nie jesteśmy w stanie dotrzeć do nich pamięcią, a tym samym uświadomić je sobie jako przyczyny dzisiejszej nerwicy.

Już na samym początku dziecko leżąc w kołysce odczuwa stres, gdy zgłodnieje a mama nie przychodzi, by je nakarmić. Z punktu widzenia dziecka jest to sytuacja bezpośredniego zagrożenia życia. Dziecko ma tylko jedną sposobność by okazać swoje potrzeby - płacz, który jest reakcją na stres. Gdy nienajedzone dziecko przestanie płakać, to oznacza, że utraciło nadzieję na zaspokojenie elementarnej potrzeby. Jednorazowa sytuacja tego typu nic złego jeszcze nie zrobi w psychice, ale jeśli będzie się powtarzać kilka razy dziennie, bo matka przyjęła model karmienia ‘o stałych porach’? W umyśle dziecka zakodowuje się podświadome przeświadczenie o tym, że jego potrzeby są nieważne i nie wolno mu się o nie dopominać. Z takiego dziecka wyrośnie najprawdopodobniej człowiek-niewolnik, który będzie się posłusznie podporządkowywać wszystkim odgórnym nakazom i nie przyjdzie mu do głowy myśl o próbie zmiany swojego losu. Jeśli nie będzie umiał mówić o swoich pragnieniach, stres związany z ich niezaspokojeniem będzie się kumulować doprowadzając do wybuchu nerwicy w wieku dorosłym.

Gdy dziecko jest już nieco starsze, czekają na niego następne niebezpieczeństwa grożące rozwinięciem się nerwicy w wieku dorosłym. Miejsca te to dom i szkoła.

W domu

Zbyt surowy ojciec, często alkoholik, który tłumi wszelkie przejawy samodzielnego myślenia i działania, znerwicowana matka krzyczy na dziecko, żeby odreagować własne stresy i frustracje, czasem wręcz przeciwnie – nadopiekuńcza – chroniąca przed najdrobniejszym stresem czy urazem, chowająca przed światem pod kloszem w trosce o dziecko – nie zdająca sobie sprawy, że gdy już ono wyjdzie w świat, będzie nieporadne i słabe, że wszelkie kontakty z ludźmi będą silnym stresem, z którym dorosły człowiek nie będzie umiał sobie poradzić.

Dziecko, gdy zaczyna raczkować, co chwila gdzieś się stuknie, poślizgnie, upadnie. Jeśli rodzic na każde najdrobniejsze potknięcie reaguje od razu lękiem, dziecko widząc ten lęk samo zaczyna się bać i dopiero wtedy często zaczyna płakać. Przez 3 lata wczesnego dzieciństwa lęk może w dobrej mierze zostać tak głęboko wkodowany w umysł dziecka, że jako dorosły człowiek osoba taka nie potrafi podjąć najprostszej inicjatywy ‘w obawie przed’. Jeśli natomiast dziecko widzi aprobatę swoich poczynań, nie widzi lęku w oczach rodzica, samo się nie boi i wyrasta człowieka na pewnego siebie, dla którego nie ma przeszkód.

Drugie miejsce to szkoła

Dzieci, które są nieśmiałe, przestraszone, ‘zahukane’, często są tępione przez dzieci silniejsze i dominujące, co pogłębia ich niską samoocenę. Owe silniejsze po prostu odreagowują swój stres z domu i szkoły na słabszych. Nauczyciele – często nie potrafią być obiektywni w ocenie uczniów, oceniają śmiałość i odwagę a nie wiedzę, czasem po prostu nie lubią rodzica danego dziecka i mu dokuczają, czasem upatrują sobie jakieś dziecko i odreagowują na nim swoje własne kompleksy. Z takich dzieci wyrastają potem dorośli, którzy postępują dokładnie tak samo, jak pokolenie ich własnych rodziców. Grzech pierworodny dziedziczy się na następne pokolenie.

Stres w świecie zwierząt

Stres jest naturalną reakcją organizmu na sytuację zagrożenia. Różnica między lwem czy antylopą a człowiekiem jest jedynie taka, że dziko żyjące zwierzę odczuwa stres przez kilka minut w ciągu doby a człowiek we współczesnym świecie przez kilka godzin. Lew odczuwa stres, gdy poluje na antylopę, a antylopa, gdy ucieka przed lwem. Wszystkie reakcje, jakie zachodzą wtedy w organizmie, mają na celu zwiększenie szansy bądź to zdobycie pożywienia, bądź to nie stanie się tym pożywieniem. Naturalna reakcja stresowa ma w związku z tym swoje naturalne fazy, które w skrócie można przedstawić następująco:

1. Aktywacja.

Mózg antylopy po dostrzeżeniu lwa jest natychmiast zaalarmowany o niebezpieczeństwie, w skutek tego zostają wysłane impulsy nerwowe do rdzenia nadnerczy, z których już po  sekundzie jest wyrzucona do krwi porcja adrenaliny. Adrenalina w ciągu kilku sekund dociera z krwią do wszystkich tkanek i wywołuje odpowiednie reakcje mające na celu dostosowanie się do mającej nastąpić za chwilę ucieczki, bądź walki.

2. Adaptacja.

Wszystkie narządy są już dostosowane do walki bądź ucieczki. Pobudzony jest oddech,  serce wali, zwężone są naczynia krwionośne w skórze i pobudzony układ krzepnięcia by zminimalizować ewentualne krwawienia, zatrzymana jest praca jelit, rozszerzone są źrenice, sierść jest nastroszona. Metabolizm również jest przestrojony na szybkie pozyskiwanie energii. Naturalnym turbodopalaczem w tego typu sytuacjach jest cukier. Jest on zmagazynowany w postaci glikogenu i jest ‘pod ręką’, czyli w mięśniach w ilości ok. 50-70g. Pewne ilości są również w wątrobie. Wystarcza to na taki czas walki lub ucieczki, po którym sprawa przeżycia zdąży się rozstrzygnąć.

3. Wyczerpanie

Zapasy glikogenu się kończą a lew ciągle nie złapał antylopy. W mięśniach nagromadziło się sporo kwasu mlekowego z powodu nie dość szybkiego dostarczania tlenu i transportu pirogronianu do mitochondriów. Nie ma już sił biec dalej.

4. Regeneracja

Lew już nie biegnie, ale serce ciągle jeszcze bije szybciej niż normalnie. Oddech ciągle jeszcze jest przyspieszony, trzeba dostarczyć tlenu, którego brakło i spalić nagromadzony kwas mlekowy. Trzeba zsyntetyzować nowe zapasy glikogenu w mięśniach.

Jak ta cała reakcja przekłada się na współczesnego człowieka?

Nasz układ współczulny jest aktywowany w ciągu doby po wielokroć. Pośpiech rano, by wyszykować dzieci do szkoły i zdążyć do pracy, postój w korku, nieprzyjemny szef, który w sposób niemiły i nerwowy oznajmia nam, że ‘coś tam’ ma być zrobione ‘na wczoraj’, dziecko, które wraca nerwowe ze szkoły ze słabą oceną, stres związany z zakupami, bo znowu się tyle pieniędzy wydało i prawie nic się nie kupiło, za oknem w pracy i w domu ciągle słychać hałas samochodów i tramwajów. No i przede wszystkim:

Telewizor

Jest to nasz największy ogólnoświatowy narkotyk. Proszę podnieść rękę, kto z Państwa wyobraża sobie życie bez telewizora? Telewizor chodzi często przez cały dzień, tak dla zasady, żeby coś grało. Pozwalamy sobie ładować do głowy treści, które przyprawiają nas o kolejne stresy. Wiadomości? Najlepsza wiadomość to zła wiadomość – powódź, pożar, katastrofa samolotu, ofiary na wojnie. Filmy? Przyjrzyjmy się programowi telewizyjnemu na Święta Bożego Narodzenia lub Wielkiej Nocy. Większość z nich to filmy sensacyjne lub horrory. Morderstwa i strzelaniny są na porządku dziennym. Coraz trudniej zobaczyć jakąś komedię, wodewil, teatr komediowy. Jest wiele filmów z lat 60-80-tych, które pewnie chętnie bym obejrzał, ale jakoś nie są puszczane. Jeśli już lecą, to o porach mniejszej oglądalności. Przerywniki programowe? Pełne są obrazów migających z częstotliwością 1-5Hz, najsilniej pobudzających nasz współczulny układ nerwowy i ostrych dźwięków, które maja za zadanie wprowadzić nas w stan zwiększonej koncentracji uwagi przed porcją reklam, które zaraz polecą. Reklamy? Z pewnością zauważyli Państwo, że w czasie reklam dźwięk jest zawsze głośniejszy niż normalnie. Czasami nasze podenerwowanie osiąga taki poziom, że nerwowo szukamy pilota, by szybko zmienić kanał na inny (na którym też akurat lecą reklamy) lub choćby wyłączyć na ten czas po prostu głos (zdecydowanie zdrowsze).

Policzcie sobie kiedyś Państwo, ile razy w trakcie jednej 30-sekundowej reklamy zmienia się obraz? Odpowiem – średnio ok. 25-35 razy. Oznacza to, że zmienia się on średnio co sekundę. To jest dokładnie tyle, ile potrzeba, byśmy zdążyli zarejestrować jakiś obraz ale nie zdążyli go broń Boże przemyśleć. Człowiek nie ma myśleć. Ma być niewolnikiem.

Gdy nasz system alarmowy jest stymulowany dziesiątki razy na dobę a faza regeneracji postresowej nie przychodzi, organizm wykończony tym wszystkim ‘pada na pysk’ i nie ma już siły reagować na żadne bodźce zewnętrzne

Nerwica przechodzi w fazę depresyjną

Nerwica depresyjna dlatego tak trudno się wyprowadza, że jest to najgłębsza postać nerwicy. Wszelkie bodźce zarówno z otoczenia, jak i własne myśli, są dla człowieka jak ‘kopanie leżącego’ lub ‘dobijanie umarłego’. Nie ma już sił, by reagować na te bodźce, nie ma też sił, by podjąć próbę nabrania sił. Niezbędne jest całkowite odłączenie przez dłuższy czas od telewizji, czy toksycznej rodziny, które może dać możliwość podniesienia się, zregenerowania sił.

Dużo trudniejsze jest odłączenie kogoś od jego własnych myśli i wspomnień. Ten problem to działka psychoterapeutów. Tego typu usługi są jednak praktycznie niedostępne dla przeciętnego człowieka. Pozostaje samodzielne dokonanie wglądu we własne życie i uświadomienie sobie głównych czynników nieustannie stresujących z przeszłości i pogodzenie się z zaistniałą sytuacją, gdyż walka jest z reguły bezsensowna. Można też ewentualnie skorzystać z różnych kół samopomocy np. AA, czasem pomoc i wsparcie można też uzyskać w instytucjach przykościelnych. W wyciszeniu umysłu bardzo może też pomóc modlitwa. Modlić się jednak nie należy o rozwiązanie swoich problemów ale o dar spokoju ducha.

Jak uwolnić się od nerwicy?

Po pierwsze wyłączyć telewizor i posłuchać ciszy. Cisza to najpiękniejszy dźwięk. Połóżmy się, rozluźnijmy mięśnie, zwolnijmy tempo naszych myśli i wsłuchajmy się w nią. To najpiękniejszy dźwięk naszej wielkomiejskiej cywilizacji. Jednak wytrąceni z nurtu stresów po niejakiej chwili działa ona na nas czasem jeszcze bardziej denerwująco. To najlepszy dowód, że nie jest z nami dobrze. Jeśli nawet w stanie ciszy nie jesteśmy w stanie uporządkować swoich myśli i się zrelaksować, to najpewniej mamy nerwicę. Można wtedy przez jakiś czas zastępować ciszę muzyką. Najlepiej klasyczną - Mozart, Chopin i inni wg upodobań mogą nam w tym niezmiernie pomóc. Może być też tak zwana muzyka relaksacyjna, choć nie ma w niej tyle klasycznego piękna i pozytywnej energii. Dobra też jest muzyka religijna.

Po drugie ćwiczenia ruchowo-oddechowe. Mają one na celu zmniejszenie napięcia mięśni, które towarzyszy często nerwicom, rozciągnięcie kręgosłupa i unormowanie oddechu. W załączeniu kilka ćwiczeń. We wszystkich przypadkach powietrze nabieramy nosem a wypuszczamy ustami z lekkim oporem (dmuchając). Jeśli na początku będziemy mieli problemy z unormowanym oddechem, to koncentrujemy się na samym ćwiczeniu. Wystarczy, jeśli poświęcimy na te ćwiczenia 5 minut rano i 5 minut wieczorem.

Pomocna w wyprowadzaniu nerwicy może być też akupunktura, masaż rozluźniający pleców, szczególnie kręgosłupa szyjnego. Również intensywny wysiłek fizyczny może być pomocny w lżejszych postaciach nerwic. Stanowi regeneracji powysiłkowej towarzyszy wtedy z reguły regeneracja postresowa. Osoba z nerwicą potrzebuje często więcej węglowodanów. Dotyczy to głównie pacjentów z nerwicą w fazie nadpobudliwości, gdy pacjent reaguje silną reakcją stresową na różne bodźce środowiskowe ale jeszcze w miarę funkcjonuje w swoim środowisku. Osoby takie potrzebują też często więcej magnezu i potasu (pasek czekolady, owoce).


Zestaw ćwiczeń relaksacyjnych

1. Wyrzucanie ‘złej energii’

  • Stajemy w lekkim rozkroku i w lekkim ugięciu kolan. Dłonie układamy tak, jakby leżały w nich kule o średnicy 10-15cm.
  • Unosimy powoli ręce przed tułowiem nabierając równocześnie głęboko powietrza. Całe ręce wykonują taki ruch, jakby się chciało wypchnąć te kule do góry.
  • Gdy ręce są uniesione do góry przeciągamy się i lekko stajemy na palcach.
  • Opuszczamy powolutku ręce bokiem na dół, wypuszczając równocześnie powietrze możliwie do końca. Łokcie są prawie wyprostowane a dłonie skierowane na dół.

2. Ładowanie ‘dobrej energii’. Podobnie tylko w drugą stronę.

  • Stajemy w lekkim rozkroku i w lekkim ugięciu kolan. Dłonie układamy tak, jakbyśmy trzymali w nich kule o średnicy 10-15cm.
  • Unosimy powoli prawie wyprostowane ręce bokiem ciała nabierając równocześnie głęboko powietrza.
  • Gdy ręce są uniesione do góry przeciągamy się i lekko stajemy na palcach.
  • Opuszczamy powolutku ręce przed tułowiem na dół. Łokcie skierowane są na boki a dłonie na dół. W trakcie tego ruchu wypuszczamy powietrze (możliwie do końca).

3. Skręty tułowia:

  • Stajemy wyprostowani. Jedną ręką chwytamy za nadgarstek drugiej ręki nad głową.
  • Obracamy tułów w lewo ciągnąc lewy łokieć maksymalnie do tyłu i podążając za nim głową i wzrokiem. W czasie tego ruchu nabieramy powietrza.
  • W czasie powrotu do pozycji wyjściowej wypuszczamy powietrze.
  • Powtarzamy na przemian w jedną i drugą stronę.

4. Skłony tułowia na boki:

  • Stajemy wyprostowani. Jedną ręką chwytamy za nadgarstek drugiej ręki nad głową.
  • Pochylamy tułów w lewo ciągnąc lewy łokieć w lewo a prawy łokieć maksymalnie do góry. Koncentrujemy się na rozciągnięciu strony prawej a nie na ściągnięciu strony lewej. W czasie tego ruchu nabieramy powietrza.
  • W czasie powrotu do pozycji wyjściowej wypuszczamy powietrze.
  • Powtarzamy na przemian w jedną i drugą stronę.

5. Skłony tułowia do przodu:

  • Stajemy wyprostowani. Ręce unosimy do góry.
  • Wykonujemy powolny ruch opuszczania rąk przodem na dół a następnie tyłem do góry, równoczesnego pochylania tułowia i zginania kolan. Przyjmujemy pozycję „skoczka narciarskiego na rozbiegu” tylko z rękami bardziej uniesionymi z tyłu do góry. W czasie całego ruchu wypuszczamy powietrze.
  • Wstrzymujemy się na kilka sekund w tej pozycji.
  • Wykonujemy ruch przeciwny. Wracamy do pozycji wyprostowanej z rękami uniesionymi do góry. W tej pozycji odchylamy ręce lekko do tyłu wypychając biodra lekko do przodu. W czasie całego ruchu nabieramy powietrza.
  • (Przy tym ćwiczeniu trzeba zachować ostrożność, gdyż może się zakręcić w głowie).

6. Przelewanie głowy:

  • Stajemy wyprostowani. Ręce wiszą luźno wzdłuż tułowia. Głowa luźno spuszczona na dół do przodu. Czujemy rozciągnięcie tylnej części kręgosłupa szyjnego.
  • Powolnym ruchem „przelewamy” sobie głowę wokół szyi w stronę prawą. Głowa zachowuje się tak, jakby wszystkie mięśnie trzymające głowę prosto nam zasłabły i głowa nam się „dyndała” na szyi. W celu wykonania tego ruchu można się wspomóc lekkim ruchem obrotowym tułowia.

Powtarzamy to samo ćwiczenie w drugą stronę. Jeden obrót głowy trwa 5-8s.